fot.zaamotana

fot.zaamotana

środa, 25 marca 2015

" Pocałunek na pożegnanie " część druga

- Hej – powiedział
- Yy hej, czego chcesz? – zapytałam z pretensją w głosie. 
- Chce pogadać. 
- Tak, słucham ? 
- Wiesz co , może lepiej się spotkajmy. 
-Spoko – odpowiedziałam z obojętnością 
Umówiliśmy się. Bałam się tego, byłam spanikowana, nie wiedziałam jak mu to wszystko powiedzieć. Nie wiedziałam czy dam rade to zrobić i czy w ogóle ta rozmowa się odbędzie i on dowie się o co mi tak naprawdę chodzi. Miałam jeszcze kilka dni żeby to wszystko przemyśleć, choć tak naprawdę wiedziałam co czuje, wiedziałam kim on dla mnie jest i wiedziałam też jak to wszystko wygląda. 
Minął jeden dzień, potem drugi. Ja niczego nie przemyślałam, nie miałam do tego głowy. Kiedy miałam się z nim spotkać nie było we mnie nerwów, kompletny spokój. 
Szłam pewnym krokiem na przystanek, wsiadłam do autobusu , wsadziłam do uszu słuchawki i dopiero wtedy zaczęłam się zastanawiać co ja tak naprawdę mu powiem. Jak zacznę to rozmowę. Wiedziałam ,że musze to zrobić ja, ponieważ on tego nie zrobi. Nagle uświadomiłam sobie, że to co było dla mnie pozornie łatwe i stało się bez znaczenia okazało się trudne i ważne. Moja podświadomość wiedziała, że coś jest nie tak, że ta relacja nie jest taka jak być powinna, a ja zaś wiedziałam, że nie mogę go stracić , bo to mnie zabije. 
Kiedy zobaczyłam go na przystanku coś zaczęło się dziać ze mną dziwnego. Nie potrafiłam zapanować nad emocjami. Serce mi biło jak szalone, nogi miałam miękkie, a mój mózg, serce miało ochotę na niego nawrzeszczeć, choć bało się tego i nie miało odwagi. 
Zobaczyłam go. Też jak zwykle słuchał muzyki i stał tam, czekał na mnie. Właśnie w tym momencie ogarnęłam mnie panika. Miałam ochotę jechać dalej. Ta moja pozorna odwaga, pewność siebie nagle gdzieś zniknęła. ‘Nie, nie mogę teraz uciec, nie to jest tchórzostwo’ – pomyślałam. Chociaż to chyba było by najlepsze. 
‘Ok, trzeba wziąć się w garść i dokończyć to co się zaczęło.’ – pomyślałam.
Kiedy drzwi autobusu się otworzyły wysiadłam. On spojrzał na mnie, ale w jego oczach widziałam strach, nawet przerażenie. Był inny niż zwykle. Wydawało mi się nawet, że jest mi obcy. 
- Cześć – powiedział cicho. 
- Hej. 
- Gdzie idziemy ? 
- Wiesz, jest mi to obojętne. Chociaż wiesz, w sumie to nie, chodźmy tam gdzie nie będzie ludzi i gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać. –mój głos był cichy mimo tego, co działo się we mnie, w środku głos miałam opanowany. 
- Ok. – odburknął 
Szliśmy w milczeniu. Żadne z nas się nie odezwało. Przez chwile wydawało mi się , że jesteśmy obcymi dla siebie ludźmi. Ludźmi, którzy nie wiedzą nic o sobie, nie mają pojęcia o swoim życiu. Poszliśmy w miejsce, którego nie znałam. Nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Ale w sumie to nic dziwnego i nowego.  Z moją orientacją w terenie, a raczej z jej brakiem potrafię zgubić się nawet na swoim osiedlu. Przez chwile nawet zastanawiałam się, dlaczego tak jest ,że jedni dobrze radzą sobie w terenie, a drudzy zaś nie mają o nim pojęcia. Na chwile mogłam zapomnieć o tej całej sytuacji. Wcześniej kiedy mijaliśmy ludzi zastanawiało mnie czy niektórzy nie widzą się w lustrze ? Przecież chyba nie jest ono takie drogie ? ale doszłam do wniosku ,że chyba jednak tak skoro ludzie czasami wyglądają jak klauny, nie potrafiące się ubrać. 
Z moim myśli nagle wyrwał mnie jego głos. 
- Chyba musimy pogadać – powiedział patrząc mi w oczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz