fot.zaamotana

fot.zaamotana

wtorek, 24 marca 2015

" Pocałunek na pożegnanie" część pierwsza

Pewnego dnia.. 
To było jedne zdanie, które udało mi się napisać tego dnia. Otworzyłam laptopa z nadzieją, że coś napisze, nawet w głowie miałam już to, o czym chciała powiedzieć, ale kiedy zaczęłam uderzać w klawisze nagle jakbym zapomniałam, a wszystko to co było w mojej  głowie posypało się.  W tle leciała jakaś muzyka,  siedziałam i gapiłam się w ekran komputera. Tak naprawdę nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, tego dnia byłam zła. W sumie od dłuższego czasu chodziłam jakaś nieobecna, zamyślona i momentami wściekła. 
Nagle zadzwonił telefon, na  ekranie pojawił się jakiś obcy numer. Zastanawiałam się czy nacisnąć zieloną słuchawkę, ale w końcu mój  palec dotknął  ekranu . W tle usłyszałam jakiś męski głos. 
- Hej, to ja dzwonie z innego numeru. Co tam u ciebie ? – zapytał 
Co mam zrobić ? Jak się zachować, znowu zachowywać się tak jakbym nie miała do niego o nic żalu, tak jakby to co powiedział mnie nie zabolało, a może wykrzyczeć mu wszystko do słuchawki. W tamtym momencie przemawiały przeze mnie chyba tylko emocje, nie myślałam racjonalnie i w tamtym momencie nie liczyłam się ze swoimi słowami, z tym co mówię. 
- Po co dzwonisz ? – wycedziłam
- Żeby z Tobą porozmawiać. 
- Daruj sobie wiesz, te gadki. 
- Ej , ej o co ci chodzi ? 
- Daj mi spokój, nie dzwoń do mnie, po prostu się odczep , rozumiesz? 
- Co ci się stało ? 
- Ty się mnie pytasz co się stało, sam mi powiedz. – w tamtym momencie krzyczałam 
- Nie wiem , nie rozumiem, przecież wszystko było dobrze – mówi niepewnie 
- Właśnie było, a ja mam dość bycia tym kim dla ciebie jestem – teraz chyba przesadziłam- wstydzisz się mnie czy jak ? 
Zatkało. W słuchawce panowała cisza. 
- Odpowiesz mi ? – wycedziłam 
I nagle usłyszałam sygnał. Wyłączył się. Byłam zła. Nie wiedziałam co zrobić. Trzymałam w ręce telefon i wpatrywałam się w niego. On nigdy się tak nie zachował, nigdy. Co się stało ? 
Wieczorem się nie odezwał. Nie napisał, nie zadzwonił. Na drugi dzień też tego nie zrobił. We mnie gotowała się złość. Bała się ,że coś się skończyło, ale z drugiej strony nie miałam ochoty na niego patrzeć, miałam wręcz poczucie ,że  do nienawidzę, że to co zbudowaliśmy rozsypało się, zwyczajnie. Nie mogłam go stracić, nie mogłam. Za bardzo był dla mnie ważny. Nie oczekiwałam od niego nic, oprócz przyjaźnij, takiej normalniej, bez wstydu, krycia się i bariery, która była między nami. 
Następnego dnia poszłam do szkoły. Minęła go kilka razy, nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Co on ukrywa, czemu taki jest , dlaczego tak się zachowuje? Przyjaciółka zapytała mnie kilka razy co się stało , ale ja nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Zaczęłam czuć się winna za to wszystko. 
Może wymagałam do niego zbyt wiele, może zbyt wiele oczekuje i liczę na coś co nie jest możliwe. Ale do cholery ! Wiem kim dla niego jestem i przestałam już na niego czekać, bo wiem, że jest to przyjaźń. Przez głowę przechodziło mi tyle myśl, opcji, które mogą się wydarzyć.
Na żadnej przerwie się nie pojawił, nie przyszedł. Przez kolejne dni też nie zadzwonił, nie napisał. 
Minął tydzień. 
Nagle, pewnego dnia  mój telefon zaczął wibrować. Na ekranie wyświetlił się jego numer. Nogi miałam jak z waty, serce zaczęło bić mi bardzo szybko. Nie wiedziałam co zrobić, byłam spanikowana.  Czekałam jakiś czas w nadziei, że przestanie dzwonić, ale telefon nadal wibrował na stole. Odebrałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz